niedziela, 16 kwietnia 2017

Cyna

Mam nadzieję, że miło mija Wam wolny czas. 
Miałam nie robić żadnego tematycznego wpisu związanego ze świętami i... w sumie nie zrobiłam. Na zdjęcia załapał się mały filcowany zajączek, którego "wydźgałam" jakiś rok temu dla swoich lalek. Cyan dalej bez docelowego wiga. Jakoś nie mogę nigdzie dostać rudej peruki w odpowiednim kolorze, a zależy mi na intensywnym odcieniu, ale nie pomarańczowym. Przydałoby się też obitsu, bo jedna dłoń w stockowym ciałku ciągle wypada. 










Kadry są raczej mało odkrywcze i mało urozmaicone, ale miałam potrzebę zrobienia kilku delikatnych i prostych zdjęć.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Koe-eww

Długo nosiłam się z zamiarem zakupu jednej z lalek Shibajuku Girls, ale nie mogłam się przekonać do ich wyglądu. Już w pudełkach wydawały się nieco wtórne. Urocze dodatki, ubranka średniej jakości, włosy farbowane krwią jednorożca, wielka głowa i oczy tęskniące za rozumem. Na większości stron ich cena nie spada poniżej 120 zł, ale TXM Textil Market stacjonarnie ma je w cenie 95 zł. Teraz na stronie mają na te lalki -30%, więc jeśli ktoś chce się zaopatrzyć w jeden z trzech modeli, które im zostały, to jest właśnie na to dobry czas, 83 zł wydaje się być rozsądną ceną. 

W moim przypadku ostateczna decyzja wahała się między Koe, a Namiką. Po tytule można łatwo wywnioskować, którą postać kupiłam (naturalny kolor włosów to duży plus tej panny), ale gdyby w Polsce dostępna była Namika w ciemnym odcieniu, to zapewne wróciłaby ze mną do domu. 

Wizualnie pudełko jest całkiem ładnie sklejone, błyszczący kolorowy napis, trochę rysunków itp. Mogłoby być trochę solidniejsze, bo przy odrobię większym nacisku prawie się składało i co najważniejsze nie powinno mieć ostrych brzegów! Skoro lalka jest skierowana w stronę dzieci, to dostanie się do niej nie powinno wiązać się z ryzykiem pocięcia dłoni, chyba, że poprzez utratę krwi podpisuje się z firmą jakiś pakt, czy coś w ten deseń.

Ranka nie jest duża, ale jest bardzo głęboka i było przez nią trochę syfu. (między innymi ufaflane pudełko) Dosłownie wbił mi się w rękę róg pudełka. .-.

Na szczęście żyję. xD 

Tak prezentuje się głowa Koe po zdjęciu kaptura. Włosy są przyjemne w dotyku i wbrew pozorom nie są aż tak rzadko rootowane, jednak przez firmowe ułożenie nie chcą zakryć tych łysych placków. Problem można szybko rozwiązać wrzątkiem, ale ja uznałam, że i tak wolę ją w kitce. 

 Po zdjęciu tygrysko-kurtki moim oczom ukazała się duża naklejka na plecach lalki. Hufff... nie wiem czym to przykleili, ale trochę czasu musiałam poświęcić na zdrapanie jej z plastiku. 
Samo ciało spisuje się dobrze, ale w porównaniu do stockowego od Pullip (zwłaszcza trzeciego) jest raczej przeciętnej jakości. Kolana składają się pod ciężarem głowy przez co lalka ledwo stoi (nawet z podparciem). Inną kwestią jest to, że przy odlewaniu tych ciałek musiało im być bardzo szkoda materiału, bo plastik jest cienki i lekki. 


ALE! Żeby nie było, że tylko narzekam, Koe ma swój specyficzny urok i po zrobieniu kilku zdjęć na dworze można powiedzieć, że ją polubiłam do tego stopnia, że nie chcę jej sprzedawać (jeszcze), ale nie na tyle żeby zostawić ją z oryginalnym makijażem. Nie mogę się doczekać zmywania tego eyelinera. 






Zdjęcia w nieco lepszej jakości będą na flickr.