poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Koe-eww

Długo nosiłam się z zamiarem zakupu jednej z lalek Shibajuku Girls, ale nie mogłam się przekonać do ich wyglądu. Już w pudełkach wydawały się nieco wtórne. Urocze dodatki, ubranka średniej jakości, włosy farbowane krwią jednorożca, wielka głowa i oczy tęskniące za rozumem. Na większości stron ich cena nie spada poniżej 120 zł, ale TXM Textil Market stacjonarnie ma je w cenie 95 zł. Teraz na stronie mają na te lalki -30%, więc jeśli ktoś chce się zaopatrzyć w jeden z trzech modeli, które im zostały, to jest właśnie na to dobry czas, 83 zł wydaje się być rozsądną ceną. 

W moim przypadku ostateczna decyzja wahała się między Koe, a Namiką. Po tytule można łatwo wywnioskować, którą postać kupiłam (naturalny kolor włosów to duży plus tej panny), ale gdyby w Polsce dostępna była Namika w ciemnym odcieniu, to zapewne wróciłaby ze mną do domu. 

Wizualnie pudełko jest całkiem ładnie sklejone, błyszczący kolorowy napis, trochę rysunków itp. Mogłoby być trochę solidniejsze, bo przy odrobię większym nacisku prawie się składało i co najważniejsze nie powinno mieć ostrych brzegów! Skoro lalka jest skierowana w stronę dzieci, to dostanie się do niej nie powinno wiązać się z ryzykiem pocięcia dłoni, chyba, że poprzez utratę krwi podpisuje się z firmą jakiś pakt, czy coś w ten deseń.

Ranka nie jest duża, ale jest bardzo głęboka i było przez nią trochę syfu. (między innymi ufaflane pudełko) Dosłownie wbił mi się w rękę róg pudełka. .-.

Na szczęście żyję. xD 

Tak prezentuje się głowa Koe po zdjęciu kaptura. Włosy są przyjemne w dotyku i wbrew pozorom nie są aż tak rzadko rootowane, jednak przez firmowe ułożenie nie chcą zakryć tych łysych placków. Problem można szybko rozwiązać wrzątkiem, ale ja uznałam, że i tak wolę ją w kitce. 

 Po zdjęciu tygrysko-kurtki moim oczom ukazała się duża naklejka na plecach lalki. Hufff... nie wiem czym to przykleili, ale trochę czasu musiałam poświęcić na zdrapanie jej z plastiku. 
Samo ciało spisuje się dobrze, ale w porównaniu do stockowego od Pullip (zwłaszcza trzeciego) jest raczej przeciętnej jakości. Kolana składają się pod ciężarem głowy przez co lalka ledwo stoi (nawet z podparciem). Inną kwestią jest to, że przy odlewaniu tych ciałek musiało im być bardzo szkoda materiału, bo plastik jest cienki i lekki. 


ALE! Żeby nie było, że tylko narzekam, Koe ma swój specyficzny urok i po zrobieniu kilku zdjęć na dworze można powiedzieć, że ją polubiłam do tego stopnia, że nie chcę jej sprzedawać (jeszcze), ale nie na tyle żeby zostawić ją z oryginalnym makijażem. Nie mogę się doczekać zmywania tego eyelinera. 






Zdjęcia w nieco lepszej jakości będą na flickr. 

7 komentarzy:

  1. Słodka wiosenna sesja :)
    Też myślałam nad jedną z tych lalek :) Może niedługo też się skuszę.
    Ten model ma wielki plus dzięki temu naturalnemu kolorowi włosów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co dalej zwlekać, bo z tego co czytałam na jednym forum hurtownie w UK wycofują się ze sprzedaży Shajbusek, więc i u nas może ich zabraknąć.

      Usuń
  2. Śliczna lalka :) Ja mam Namikę (którą poddałam kustomizacji, face-up i oczy) . Ogólnie uważam Sibajuku za dość urocze...jedyna wada= usta złożone w dziubek do sweetfoci, choć u Koe tak tego noe widać jak u Namiki z jej fioletowymi ustami.

    Fajnie się prezentuje w wiosennych okolicznościach

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że się zdecydowałaś na zakup. Po jakimś czasie zobaczysz, że one naprawdę mają potencjał. Koe to jedyna panna z tej serii Shibajuku, których nie mam razem z córką. Ja mam Namikę. Spodobała mi się ze wzgledu na kolor włosów i grzywkę. Jednak nie mam tego problemu z kolanami, o którym piszesz. Lalka stoi samodzielnie bardzo pewnie. Ja mojej usta już przerobiłam ale muszę jeszcze nad tym popracować. Ciekawa jestem Twoich zmian.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak będzie po przemalowaniu. No i niewykluczone, że zamienię jej ciałko na to od barbie made to move.

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń